29

O Stingu, chruście i sikorkach

Agnieszka Łopata, 21.02.2012


Dawno nie pisałam, ale sporo się działo i byłam w rozjazdach.

Przede wszystkim koncert Stinga w Sali Kongresowej Pałacu Kultury i Sztuki w Warszawie. Genialny występ w ramach trasy koncertowej "Back to Bass Tour". Mocny, rockowy, surowy, tylko gitary, skrzypce i perkusja. Sting, jak to Sting – świetny. Znowu się wystroił, że aż strach... To oczywiście ironia... swoją skromnością obdzieliłby milion Dod, Gag i Szpaków. Zbyt ciasna koszulka, spodnie rurki i zamszowe kamaszki.

A razem z nim fantastyczni muzycy – Dominic Miller i jego synek Rufus na gitarach. Synek Rufus musi jeszcze popracować, żeby dorównać tatusiowi. Mam na myśli nie tylko grę na gitarze, ale i wygląd. No bo facet z gitarą to musi mieć twarz spracowaną, wyrzeźbioną doświadczeniami. Tak jak Eric Clapton, Chris Rea czy Dominic Miller właśnie.

Na skrzypcach wymiatał młody chłopak – Peter Tickell. Pokazał co potrafi w utworach "Driven to Tears" i "Love Is Stronger Than Justice". Masz takiego w domu, to nie potrzebujesz zapałek. Pomacha trochę smyczkiem, rozgrzeje go do czerwoności, potem przyłoży do szczypek i już się pali w kominku.

Na perkusji grzmiał Vinnie Colaiuta. Szacun. Zawsze podziwiam perkusistów. No bo jak można jedną ręką uderzać wolniej, a drugą szybciej?

I tak się ekipa Stinga starała, koncert był świetny, dwie godziny dobrej roboty. Aż się prosi by się napić dobrego piwa! No ale panie Sting, co tu pić, jak tu żyć?! W Złotych Tarasach przed koncertem z przerażeniem patrzyłam jak kelnerka donosiła klientom koncernowego lagera za 12 złotych i to bez piany. Z pianą musiałby pewnie kosztować 15 złotych. Brr...

Gdyby ktoś wiedział jak dostarczyć Stingowi piwo domowe, to proszę o kontakt.

A potem był tłusty czwartek i piekłam chrust. Relację zdaję dopiero dzisiaj. Wiem, wiem dzisiaj jest już śledziówka. Ale lepiej późno niż wcale. Chrust piekłam według przepisu mojej Mamy.

Składniki na ciasto:

  • 30 dkg mąki,
  • 5 żółtek,
  • 3 łyżki gęstej śmietany,
  • 1łyżka octu,
  • szczypta soli i proszku do pieczenia.

Składniki wyrabiałam tak długo aż na przekroju ciasta pokazały się pęcherzyki powietrza. Następnie rozwałkowałam cienkie ciasto, pokroiłam na paski. Paski nacięłam w środku, a przez otwór przeplotłam jeden koniec paska.

Faworki
Faworki

Faworki smażyłam w oleju z kokosa, takim bezzapachowym. Z reszty oleju, która została po smażeniu zrobiłam coś pysznego dla sikorek. Do oleju wsypałam słonecznik, pozwoliłam aż trochę zastygł. Przez dno plastikowego kubka po serku wiejskim przeciągnęłam sznurek. Następnie kubek wypełniłam słonecznikiem i pozostawiłam, żeby tłuszcz się zestalił.

Słonecznikowy przysmak dla sikorek

Wywiesiłam kubek na zewnątrz i nie musiałam długo czekać żeby wzbudził zainteresowanie sikorek. Zlatują się do niego wszystkie znane mi gatunki – bogatka (Parus major), modraszka (Parus caeruleus), czubatka (Parus palustrlis) i uboga (Parus palustris).

Sikorka bogatka
Bogatka odleciala
Modraszka zainteresowana
Modraszka
Dwie bogatki
Dwie czubatki
Sikorka uboga

Chrust wyszedł wyborny. Kruchy, pęcherzykowy, rozpadający się w ustach.

Chrust upieczony

A do chrustu otworzyłam piwo w stylu Belgian Blond Ale. Tym razem komercyjne – Petrus Blond z browaru Bavik-De Brabandere.

W tle Petrus Blond

Piwo ma 6.6% alkoholu. Piana bezpośrednio po nalaniu jest średnio obfita, ale w tempie błyskawicy znika pozostawiając cienką obrączkę. Piwo jest jasnozłote, bardzo klarowne. Aromat jest delikatnie ziołowo-kwiatowy z nutą sztucznego miodu i odrobiną maślanego toffi (diacetyl). W smaku piwo jest lekko słodowe, z delikatną goryczką i wytrawną końcówką. Jeśli chodzi o pełnię, to Petrus Blond jest bardzo delikatne, żeby nie napisać wodniste. Do tego dość mocno, ale przyjemnie, miękko nagazowane. Podsumowując – szału nie ma, ale może być. Do delikatnego, lekko słodkiego chrustu w sam raz. Miłej śledziówki!

Chrust i piwo
Chrust i piwo
blog comments powered by Disqus
Piwne spotkania

Bieszczadnik


O blogu

Kuchnia piwowarki Agi

Lubię warzyć piwo i lubię gotować. Lubię pić piwo w ładnych kieliszkach i jeść ładnie podane potrawy. Lubię też fotografować. Tak więc będę gotować pyszne, wegetariańskie potrawy, wybierać do nich najlepiej pasujące piwo z mojej piwniczki, fotografować, degustować i opisywać wrażenia.

Innym powodem założenia tego bloga jest to, że nie lubię wizerunku piwa, który jest nam powszechnie serwowany. Duży, ciężki kufel, który ciężko jest podnieść, przy stole biesiadnym rubaszni, czerwonolicy, wąsaci panowie z dużymi brzuchami, na stołach golonka i kiełbasa. Do tego blond kelnerki z wielkim biustem wylewającym się z dekoltu.

Chciałabym pokazać, że piwo jest napojem równie eleganckim jak wino. Różnorodność stylów piwa sprawia, że zawsze znajdziemy taki, który będzie pasował do naszego dania, niezależnie czy jest to lekka sałatka czy słodki deser.

Z góry uprzedzam, że wszystkie przygotowane przeze mnie potrawy będą jarskie, ponieważ od 12 lat jestem wegetarianką.

Kontakt do mnie:

Subskrybuj kanał RSS